Brunetka otworzyła drzwi, dziwiąc się wizytą dresiarza, zwłaszcza o tej porze. Siódma rano, weekend. Dwa dni w których zawsze spał do dwunastej i nigdy nie raczył nawet ruszyć tyłka przed ową godziną, a teraz stał tutaj, z opuszczoną głową, wpatrując się.. no właśnie. W co on się tak zapatrzył? Nawet nie czuła skrępowania, gdy stała tak w swoim szlafroku, turbanem na głowie i szczoteczką do zębów w buzi. Widział ją w gorszych wydaniach, był w końcu jej najlepszym przyjacielem.
- Co ty tu robisz? - Zapytała spokojnie. Blondyn milczał, chociaż uraczył ją swoim spojrzeniem. Pełnym bólu, smutku i fałszywej radości spojrzeniem. Coś się stało.
- Wyjeżdżam - Mruknął, a kruczo włosej w jednej chwili wszystko się.. zepsuło. Szczoteczka wypadła z jej paszczy, a ona sama stała w miejscu, patrząc jeszcze przez chwilę na zmieszanego chłopaka. Westchnął pod nosem, zamknął oczy, po raz pierwszy i ostatni ucałował jej malinowe usta i zniknął.
I zniknął..
Hm, przyszedł, pocałował i zniknął. Tak się nie robi najlepszej przyjaciółce! ... Zobaczymy co dla nich wymyśliłaś. Przyjemności z pisania kolejnych części. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Chocolate Lover. Nie znika się swoim przyjaciołom ot tak, po prostu, bez słowa wyjaśnienia.
OdpowiedzUsuńProlog niesamowicie króciutki ale zawiera to, co powinien. A mianowicie historie, ktora może niesamowicie się rozwinąć. Więc czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam,
KBill