Prolog.



Brunetka otworzyła drzwi, dziwiąc się wizytą dresiarza, zwłaszcza o tej porze. Siódma rano, weekend. Dwa dni w których zawsze spał do dwunastej i nigdy nie raczył nawet ruszyć tyłka przed ową godziną, a teraz stał tutaj, z opuszczoną głową,  wpatrując się.. no właśnie.  W co on się tak zapatrzył?  Nawet nie czuła skrępowania, gdy stała tak w swoim szlafroku, turbanem na głowie i szczoteczką do zębów w buzi. Widział ją w gorszych wydaniach, był w końcu  jej najlepszym przyjacielem. 
- Co ty tu robisz?  - Zapytała spokojnie. Blondyn milczał, chociaż uraczył ją swoim spojrzeniem. Pełnym bólu, smutku i fałszywej radości spojrzeniem. Coś się stało. 
- Wyjeżdżam - Mruknął,  a kruczo włosej w jednej chwili wszystko się.. zepsuło. Szczoteczka wypadła z jej paszczy, a ona sama stała w miejscu,  patrząc jeszcze przez chwilę na zmieszanego  chłopaka.  Westchnął pod nosem, zamknął oczy, po raz pierwszy i ostatni ucałował jej malinowe usta i zniknął.


I zniknął..

2 komentarze:

  1. Hm, przyszedł, pocałował i zniknął. Tak się nie robi najlepszej przyjaciółce! ... Zobaczymy co dla nich wymyśliłaś. Przyjemności z pisania kolejnych części. Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z Chocolate Lover. Nie znika się swoim przyjaciołom ot tak, po prostu, bez słowa wyjaśnienia.
    Prolog niesamowicie króciutki ale zawiera to, co powinien. A mianowicie historie, ktora może niesamowicie się rozwinąć. Więc czekam na ciąg dalszy.


    Pozdrawiam,
    KBill

    OdpowiedzUsuń