czwartek, 25 lutego 2016

One.

*

28.08.2004

Nie da się opisać mojej radości,  gdy zostałam poinformowana o przeprowadzce. W końcu!
Odliczałam, błagałam i czekałam, by w końcu nastąpił ten dzień, w którym mogłam spakować wszystko i wynieść z tego przygniatającego mnie miasta. Nie wnikając w fakt,  że moje walizki stały już od tygodni wypełnione.
Do moich marzeń nigdy nie należało duże miasto, właściwie.. Wręcz przeciwnie, małe mieszkanko, w małym mieście,  może z jakimś  zwierzątkiem.. mniejsza. 
Co prawda,  dotarło do mnie wiele plotek na temat Leipzig. Zwłaszcza,  że należał do tej.. drugiej strony Niemiec? Ale nie mogłam marudzić, w końcu trafiłam gdzieś, gdzie wszystko nie ociekało ludźmi! Właściwie,  może sam fakt, że nie ruszałam się nigdzie w późnych porach przyczynił się do tego, że jeszcze nic nie zniechęciło mnie od tego miejsca. 
Cóż, chyba  są ważniejsze rzeczy.. MÓJ POKÓJ!



*

Znajdował się na poddaszu, cóż się dziwić, że dostałam większy niż mój brat? W końcu ten lada chwila wejdzie w dorosłe życie,  a mi jeszcze pozostało parę lat!
Był ozdobiony tak, jak go sobie wymarzyłam. Ściany w paru odcieniach szarości i duża fototapeta czarno-białej pandy, robiąca głupią minę.  Meble zostały dobrane, by pasowały kolorem  do ścian, a każdy dodatek do pokoju był albo biały,  albo pastelowo miętowy. 
Dwuosobowe łóżko stało między dwoma skośnymi ścianami,  tworzących 'daszek' z którego wydostawał się  biały baldachim. Na biurku znajdowało się dużo różnych po pierdółek, które zawsze mogły się przydać, a najważniejsze na nim miejsce zajmowała ramka, gdy trzymała małą mnie na rękach. Mimowolnie uśmiechnęłam się do obrazu, dziękując w sercu mojej rodzicielce, że pewnie doprowadziła sama do spełnienia mojego skrytego marzenia. 

Z jeszcze szerszym uśmiechem, trzymałam między palcami medalionik, który zawsze spoczywał na mojej szyi. Bo w nim została część  jej.
Moją uwagę przykuł jednak prowizoryczny parapet, który był zbyt szeroki, by pełnić swą prawdziwą funkcję. Leżała na nim miętowa mata, na której ułożono starannie popielate, pastelowe i białe poduszki, a jednak najbardziej ucieszył mnie fakt, że wszystko to znajdowało się przed ogromnym oknem! Chociaż,  gdzie niby indziej miał być parapet?
Moje modlitwy zostały wysłuchane!
Zyskałam swój własny kącik w którym będę mogła usiąść i po prostu samotnie patrzeć przez okno na mijające przed nim życie.

Jest cudownie.


01.09.2004


Pierwszy dzień mojego nowego życia w nowej szkole nie zapowiadał się ciekawie.  Omal nie zaspałam, gdy mój ukochany telefon nie raczył wykryć ładowarki i najzwyczajniej w świecie się rozładował, a ja nagle wyrwana ze snu zorientowałam się, że zostało mi jedynie trzydzieści minut, jeśli nie chce zaczynać od spóźnienia. 
Nigdy w moim życiu nie  uczesałam, umalowałam (a właściwie jedynie podkreśliłam moje jasne rzęsy i naturalną urodę) i nie ubrałam się tak szybko. 
Z resztą,  po pół godzinie już znajdowałam się przed budynkiem, z pośpiechem szukając mojej sali i przypadkowo potrącając jakiegoś chłopaka, który miał to nieszczęście wejść mi w drogę.  Jedynie usłyszałam za sobą ciche 'Kurwa 'i 'jak leziesz',  choć nie raczyłam nawet tego skomentować.  Pewnie jakbym zaczęła,  to skończyła dopiero z jakieś dwie godziny później,  wspominając temu człowiekowi praktycznie wszystko,  ale dzisiejszego dnia nie miałam na to po prostu czasu. 
Wręcz zawyłam z radości,  gdy w końcu odnalazłam drzwi, gdzie na liście uczniów znajdowało się moje nazwisko.  Na chwilę stanęłam, poprawiając sukienkę i po minucie już byłam w środku,  przepraszając za swoje spóźnienie oraz zajmując jedną z wolnych ławek u samego tyłu.


*

- Więc,  brakuje już tylko jednego ucznia - Stwierdziła nauczycielka, ilustrując wzrokiem salę. Choć właściwe w tej samej chwili do środka wtargnął chłopak,  który nie wiadomo dlaczego od razu mnie zaciekawił. Bo trzeba przyznać,  wyglądał dość.. komicznie? Za duże, workowate spodnie, za duża koszulka,  na której spoczywała za duża bluza. Blond dredy, sprawnie jakoś umocował z tyłu,  by tworzyły.. kucyk? Nie mogłam nie nazwać tego osobnika przystojnym, on był.. chodzącym, dziwnym ciachem!

Być sobą,  w świecie,  gdzie każdy chce być taki jak ktoś,  to dopiero sztuka.

- Przepraszam za spóźnienie,  zostałem.. potrącony po środku korytarza i jakoś przez chwilę nie mogłem się ogarnąć - Mruknął, patrząc prosto w moje oczy, a ja już czułam ten rumieniec, który pojawił się na mojej zwykle bladej cerze. Właśnie musiałam wpaść na tego chłopaka, który nie dość,  że został skazany na siedzenie obok mnie, jeszcze nie usłyszał nawet ode mnie zwykłego przepraszam! I nie usłyszy!
Zatkało mnie, po prostu zatkało,  a ja nie mogłam nawet spojrzeć w jego stronę,  czując jak zawstydzenie pali moje wnętrzności. Z opuszczoną głową przesiedziałam całe siedem godzin lekcji. Brawo Melody, jesteś świetna.

***

Pierwszy rozdział za nami. 
Proszę o komentowanie, przynajmniej dowiem się, czy aby na pewno warto to kontynuować. Dość ciekawa fabuła tutaj będzie.
No cóż, witam tego, kto dołączy do czytelników. :D